30 do 27 proc. – tak wyglądał w UE w I połowie br. udział energii z odnawialnych źródeł versus z paliw kopalnych. To oznacza, że po raz pierwszy w historii mieliśmy na Starym Kontynencie więcej zielonej energii.
Takim osiągnięciem może się już pochwalić prawie połowa państw członkowskich. W Polsce – po bardzo dynamicznym wzroście produkcji energii słonecznej – udział OZE sięga już ok. 30 proc., a węgla spada poniżej 60 proc. Mimo znaczących postępów w ostatnich dwóch latach wciąż wiele aspektów zielonej transformacji w kraju wymaga poprawy. Motywacją do przyspieszenia zmian są korzyści finansowe – na rachunkach za prąd – oraz środowiskowe.
– Unia Europejska produkuje obecnie 30 proc. energii elektrycznej z wiatru i słońca i jest to po raz pierwszy więcej niż z węgla i gazu, które odpowiadają za 27 proc. energii elektrycznej. Po raz pierwszy mamy taką sytuację, w której wiatr i słońce kontrybuują więcej do miksu energetycznego Unii Europejskiej niż paliwa kopalne – mówi agencji Newseria Biznes Paweł Czyżak, analityk think tanku Ember, lider programu Europy Środkowo-Wschodniej.
Energia z paliw kopalnych w odwrocie
Produkcja energii z paliw kopalnych była w I połowie br. mniejsza o 17 proc. niż rok temu, a jej udział w miksie energetycznym zmniejszył się w ciągu roku o 6 pkt proc. – z 33 proc. na 27 proc. Udział węgla w produkcji prądu spadł w UE o 24 proc., a gazu o 14 proc. I to mimo delikatnego odbicia popytu na energię, po dwóch latach spadków.
W tym samym czasie produkcja energii z wiatru zanotowała wzrost o 9,5 proc., a ze słońca – o 20 proc. Razem z energetyką wodną, której produkcja wzrosła o 21 proc. w ciągu roku, odnawialne źródła wygenerowały już połowę energii w UE. Poprzedni rekord z ubiegłego roku to 44 proc.
– Liderem odnawialnych źródeł energii jest przede wszystkim Dania, wielki potentat energii wiatrowej. Dania, Irlandia, Portugalia to są najwięksi producenci energii z wiatru. Liderami produkcji energii słonecznej są oczywiście kraje Europy Południowej: Grecja, Hiszpania i Włochy, ale też nieco zaskakująco Węgry i Holandia są wśród krajów, które produkują najwięcej energii elektrycznej ze słońca – mówi analityk Ember.
Szybki rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej był widoczny w całej Unii Europejskiej.
W I połowie roku 13 z 27 państw członkowskich wytwarzało więcej energii elektrycznej z odnawialnych źródeł niż z gazu czy węgla. Niektórym krajom udało się to w ubiegłym półroczu po raz pierwszy – to Niemcy, czyli największa gospodarka UE, Belgia, Holandia i Węgry, a inne się do tego przełomu zbliżają. Przykładowo Hiszpania w maju miała proporcje 50 na 50, co jest pierwszym tego typu osiągnięciem w historii tej gospodarki.
– Największe wzrosty w OZE odnotowują kraje takie jak Niemcy, Holandia, ale też Hiszpania, Włochy i Polska. Mamy też wciąż bardzo duże przyrosty w obszarze energii słonecznej na Węgrzech. Tak że nie tylko kraje Europy Zachodniej bardzo szybko się transformują, ale również kraje naszego regionu Europy Środkowej – podkreśla Paweł Czyżak.
W Polsce produkcja energii ze słońca była większa o 37 proc. w porównaniu do I półrocza 2023 roku. Wzrosty w zakresie energetyki wiatrowej były mniej imponujące.
– Polska w szczytowych godzinach, kiedy dobrze wieje i jest dużo słońca, produkuje już nawet do 70 proc. energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, ale to są oczywiście szczyty. Jeśli chodzi o dane roczne i półroczne, to wiatr i słońce wyprodukowały aż 1/3 polskiego prądu, i to znowu jest rekord. Jeśli chodzi o dane za 2023 rok, to było 27 proc. energii z OZE i 61 proc. energii z węgla – mówi ekspert.
W maju br. było to już odpowiednio 33 proc. i 57 proc. Zbliżamy się więc do momentu, w którym jedna trzecia energii w Polsce będzie pochodzić z OZE, a węgiel i gaz będą odpowiadać za mniej niż 60 proc.
– To jest dosyć istotna zmiana, bo jeszcze 10 lat temu produkowaliśmy 80 proc. lub nawet 90 proc. energii elektrycznej z węgla, tak że bardzo szybko, dosłownie w ciągu kilku lat te proporcje się odwracają. Bardzo prawdopodobne, że w stronę końca dekady, około 2030 roku, to będzie proporcja pół na pół albo nawet jeszcze lepiej, czyli 50 proc. OZE, a węgla może 30 proc. – ocenia Paweł Czyżak.
Jak podkreśla, w II połowie tego roku ten trend powinien się utrzymać. Chociaż pod względem tempa transformacji nieco wyprzedzamy założone cele – jesteśmy już dziś blisko osiągnięcia celu 32 proc. energii z OZE zaplanowanego na 2030 rok – to wciąż wiele jest jednak do poprawy.
– OZE w polskim miksie odpowiadają za ok. 30 proc., ich udział rośnie, chociaż niedostatecznie szybko. Ministerstwo [Klimatu i Środowiska – red.] wspiera rozwój OZE – w ciągu kilku tygodni pokażemy projekt odblokowujący rozwój farm wiatrowych na lądzie, kolejnymi programami NFOŚiGW będziemy wspierać obywatelki i obywateli w odchodzeniu od paliw kopalnych. Inwestujemy w modernizację sieci przesyłowych i dystrybucyjnych – wymienia Hubert Różyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w komentarzu do analizy Ember.
– Pytanie o przyszły rok jest trochę bardziej skomplikowane, bo kończą nam się możliwości przyłączania nowych mocy OZE do sieci. W zasadzie w tej sieci nie ma już za bardzo przestrzeni na nowe instalacje wiatrowe i słoneczne. Tak że tutaj potrzebujemy bardziej zdecydowanych działań ze strony operatorów sieci, regulatorów i rządu, żeby uwolnić przyłączenia do sieci dla odnawialnych źródeł energii i żeby wprowadzić rozwiązania, takie jak magazyny energii czy taryfy dynamiczne, które ułatwią bilansowanie systemu i umożliwią dalsze wzrosty mocy OZE – mówi Paweł Czyżak.
W opinii eksperta w ciągu kolejnej dekady powinniśmy się uniezależnić od paliw kopalnych w systemie elektroenergetycznym, który w połowie lat 30. będzie zużywał śladowe ilości węgla i gazu. Większym wyzwaniem jest jednak dekarbonizacja innych sektorów gospodarki, przede wszystkim ciepłownictwa. Wciąż bowiem sporo ciepłowni i elektrociepłowni opiera się na węglu.
– Plany ich modernizacji czy transformacji nie są tak oczywiste. Na razie w zasadzie jedynym pomysłem jest konwersja ciepłowni węglowych na gazowe, czyli nadal jesteśmy uzależnieni od importu paliw kopalnych. Myślę, że w najbliższym czasie rząd musi nie tylko skupiać się na energii elektrycznej, ale też stworzyć wizję transformacji wszystkich sektorów gospodarki, w szczególności ciepłownictwa, bo to też przełoży się na rachunki za ciepło dla gospodarstw domowych, które wciąż rosną, a chcielibyśmy, żeby spadały – podkreśla analityk Ember.
Nadal spory udział węgla i gazu w produkcji energii powoduje, że rachunki gospodarstw domowych za prąd rosną i są wyższe niż w krajach z przewagą OZE w miksie energetycznym.
– Nasze analizy sprzed mniej więcej trzech lat wskazywały, że większy udział OZE przełoży się na oszczędności dla Polaków w rachunkach. To są oszczędności mierzone w setkach złotych rocznie, tak że dosyć istotne. Aczkolwiek ten scenariusz zakłada, że udział OZE dobije do 60 proc. do końca najbliższej dekady, bo oszczędności na rachunkach wynikają z tego, że wiatr i słońce są tańsze niż węgiel, ale ich musi być wystarczająco dużo w miksie energetycznym. Inaczej, jeśli mamy taką sytuację jak teraz, czyli że węgla jest 60 proc., to wciąż jakaś elektrownia węglowa musi w systemie energetycznym działać, a ona jest droga i dyktuje ceny w całym systemie. A jeśli zaczynają być momenty, w których już w ogóle nie potrzebujemy węgla do utrzymania systemu energetycznego, to wtedy ceny bardzo gwałtownie spadają i to się przekłada na rachunki – wyjaśnia Paweł Czyżak.
Poza efektem finansowym stopniowa zmiana w unijnym miksie energetycznym niesie też korzyści środowiskowe. Spadek udziału paliw kopalnych przełożył się na spadek emisji z sektora energetycznego o 17 proc. w ujęciu rocznym, a w porównaniu do I połowy 2022 roku były one o 31 proc. mniejsze. Spadek z ostatnich dwóch lat jest jeszcze większy niż ten obserwowany w 2020 roku, do którego przyczynił się COVID-19 i lockdowny.